Hejka!
Dzisiaj już (albo dopiero) szósty dzień zmiany mojego stylu życia. Zauważyłem, że słowo "dieta" nie oddaje w pełni moich starań, bo nie zmieniam tylko moich nawyków żywieniowych, ale też podejście do aktywności.
Kolejny dzień jak co dzień. Lekcje w szkole, godzinka lenistwa, latanie po mieście, korepetycje, kolacja, wpis na tego bloga, a potem znów idę na basen.
Właśnie! Basen! Już trzeci dzień z rzędu idę pływać. Strasznie się z tego cieszę, bo nie robię tego tylko dla lepszej sylwetki, ale również dlatego, że bardzo mi się to spodobało.
Jeśli chodzi o zmiany w samopoczuciu - już są.
Przede wszystkim nie jestem zmęczony w szkole, mimo, iż nie sypiam dłużej. Zniknęły również poranne bóle brzucha, które nękały mnie 2-3 razy w tygodniu i ustępowały po.... nazwijmy to fachowo: defekacji (niezorientowanych odsyłam do słownika języka polskiego.).
Specjalnych zmian skórnych nie zauważyłem, oprócz kilku małych pryszczy, których wcześniej nie miałem, może to skutek detoksykacji organizmu? Czy coś w tym stylu?
Dzisiejszy jadłospis był w miarę podobny do poprzedniego:
Śniadanie:
dwa kawałki pieczywa z ziarnami, dwa kawałki sałaty, ser (skusiłem się, no!), rzodkiewka, dwa plasterki czerwonej papryki, herbata.
Jedzenie do szkoły:
dokładnie takie samo jak wczoraj, nie miałem weny rano do tworzenia nowych, cudacznych przepisów.
Sałatka ze świeżym ogórkiem i pomidorem (dowiedziałem się, że nie powinno się tego łączyć, bo witamina C "umiera", więc następnym razem spróbuję z kiszonym lub konserwowym), marchewka, jogurt, wafle ryżowe (zjadam dwa).
Obiad:
a tutaj mała rewolucja. Zjadłem jarzynową zupę z kilkoma kawałeczkami mięsa GOTOWANEGO. Może na zdjęciu wygląda jak wywar z czyrakobulwy, ale uwierzcie - naprawdę smaczne to było (szczególnie brukselka dodająca słodkości!)
Kolacja:
taki standard. Dwa kawałki pieczywa z ziarnami, kilka plasterków ogórka kiszonego, dwie rzodkiewki, herbata, jogurt (którego jednak nie zjadłem, bo się najadłem) i jajko na miękko, którego nie widać, gdyż jestem absolutnym talentem anty kucharskim i podczas obierania ze skorupki rozwaliło mi się (shit happens!)
Zaraz śmigam na basen. Mam zamiar chodzić codziennie do piątku, bo potem jest trzydniowa przerwa, gdyż jak wiadomo są święta.
Trochę się dzisiaj zagrałem w grę on-line i dlatego tak późno, sorry :)
Pozdrawiam czytających!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz