Hej!
Sorry za opóźnienia. Jak pisałem już nie zawsze mogę dodać codziennie notki.
Takie jest to życie :).
Dzisiaj wstawiam dwa dni. Bez zbędnych ceregieli.
17 dzień (sobota)
Śniadanie:
cholercia, zdjęcia zapomniałem zrobić (a wydawałoby się, że po tylu dniach to już powinno wejść w krew). Dwa kawałki chleba, szyneczka, pomidor, jogurt naturalny. W sumie foto niepotrzebne, skoro to się powtarza.
Obiad:
dwie piersi z kurczaka (to jest robione w tym papirusie, co reklamują w telewizji, naprawdę polecam, bo smaczne i to się robi bez tłuszczu) i surówka wiosenna (nie wiem co w niej było. I have no idea what I'm eating :D)
Kolacja:
nie jadłem. Nie byłem głodny. Sam nie wiem czy to dobrze, ale nie chcę jeść, kiedy nie czuję ochoty. Co ciekawe nie bierze mnie też ochota na jedzenie np. o 22 czy o północy. To chyba jakiś sukces? Zawsze to mnie kalorii.
18 dzień (niedziela)
Śniadanie:
wyjątkowo nie miałem ochoty na pomidora, ani ogórka, ani paprykę, więc została tylko kiełbaska z "chlybem" i jogurtem.
Obiad:
warzywa gotowane i pierś z kurczaka (w zasadzie ciągle jem to samo i mi się nie nudzi, a pierś z kurczaka nigdy mi się nie znudzi, najlepszy rodzaj mięska!). Chociaż wyjątkowo bardziej miałem ochotę na te warzywa niż mięso... Marchewka, kalafior, brokuły.
Kolacja:
również nie jadłem. Odsyłam do poprzedniego dnia!
Czuję, że zmiana tych nawyków żywieniowych naprawdę się opłaca, bo czuję się lepiej, nie jestem śpiący w środku dnia... no i mam satysfakcję, że dobrze jem.
Chociaż często się zastanawiam nad tym, że jem dwie sztuki mięsa. Jakoś nie mogę sobie tego odmówić. Moja wymówka: jestem facetem z krwi i kości, nie będzie tylko zieleniny wpierdzielał, a żelazo też potrzebne, o!
Pozdrowienia dla czytających! (zwłaszcza dla Barbarki ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz