niedziela, 21 kwietnia 2013

31 i 32 dzień.

Cześć!

Wczoraj nie było wpisu, gdyż byłem w Gościcinie, bo mój tata ze swoją dziewczyną zrobili imprezę z powodu czterolecia związku, więc było wesoło.
Szlachta pije białe wino! :D


Nie ma to jak przetrwać całą imprezę jako jedyny, a potem dopijać wino oglądając telewizję w samotności, haha! Tańczenie sobie odpuściłem po ostatnim naciągnięciu mięśnia przy kostce :P.

Tyle jedzenia na stole, a Ty nie możesz wszystkiego próbować. W takich chwilach chcę, żeby mi kwas wypalił oczy!


Sobota:


Śniadanie:
dwa kawałki chleba, polędwica, pieprz, herbata, jogurt. Nie ma pomidora! ZBUNTOWAŁEM SIĘ! :D



Obiad:
wiem, że mało tego, ale potem sobie wszystkiego dołożyłem. Nie cierpię fety, a jakoś tak mi zasmakowała na tej imprezie, że zjadłem pełno takich kosteczek. No i pierś z papirusa musi być! :P



Kolacja:
fota nie ma, ale parę godzin po obiedzie zgłodniałem, to jadłem sałatkę (oliwki, feta, pomidorki, cebula czerwona). Nie było w niej majonezu. Po prostu taki mix (widoczny powyżej)




Niedziela:


Śniadanie:
po nocy na materacu miło było zjeść śniadanko. Dwa kawałki chleba z piersią wędzoną (PYCHA), ogórkiem świeżym i szczypiorkiem. Super śniadanko.



Obiad:
znowu pierś z kurczaka (nie nudzi mi się to, o dziwo) + warzywa gotowane z wywaru rosołowego. Strasznie lubię takie. Szczególnie pietruszkę i marchewkę!



Kolacja:

a to już u mamy. Dwa kawałki chleba z mortadelą (nawet dobra) i jakąś inną szynką, pomidor (już się stęskniłem, haha), jedna mandarynka (taka jakaś większa...) i herbata.






Jutro poniedziałek, co oznacza ważenie! W zeszły poniedziałek było 102kg :). Może coś spadło, chociaż ten jeden kilogram, tym bardziej, że chodzę na basen regularnie (czyt. prawie codziennie) i uważam na to, co jem.




2 komentarze:

  1. człowieku, jak Ty możesz tyle pieprzyć? i to na samą szynkę?

    OdpowiedzUsuń