niedziela, 14 kwietnia 2013

25 dzień.

Cześć!

Cholera, za długo dzisiaj spałem. Chyba nigdy nie pokonam swojego łóżka. Najlepszy przyjaciel, a zarazem najgorszy wróg. Trochę na rowerze pojeździłem i na basenie byłem.

Ostatnio chodzę codziennie. Może niektórzy z was powiedzą, że to głupie, że chodzę codziennie, potem mi się odechce itp.
Chodzę na ten basen, bo mam pieniądze i ochotę. Jak znam siebie inaczej bym wydał te pieniądze na jakąś imprezę, a tak to chociaż w zdrowie ładuję :). A skoro mam ochotę. Mój cel to 2-3 razy w tygodniu, a w tym tygodniu dzisiaj był 5 raz.
Dzisiaj przepłynąłem basen 62 razy (oczywiście nie robię sobie wyścigów, płynę swoim tempem, po prostu liczę to z ciekawości). Basen ma długość 25m, czyli przepłynąłem dzisiaj 1,55km, a wczoraj 1,50km (60 razy).

Pojechałem dzisiaj także po buty do Auchan i skusiłem się na gałkę lodów balonowych :(. Trochę mam wyrzuty... ale w sumie to chyba nie taka zbrodnia, nie?

Dzisiaj:

Śniadanie:
dwa kawałki chleba z ziarnem, szyneczka, pomidor, pieprz, marchewka (what's up, doc?), herbata



Obiad:
to samo, co wczoraj, czyli pierś z kurczaka, tylko zamiast surówek warzywa gotowane (kalafior, brokuły, marchew).



Kolacja:
dwa wafle ryżowe, pomidor, szynka, pieprz, jedna pomarańcza, herbata



Jutro się zważę u szkolnej pielęgniarki. Powinienem się ważyć raz w tygodniu (ostatnie ważenie było u dietetyka w czwartek i waga była równa 103,2kg), ale kurczę ciekawy jestem ciągle swoich starań!
Wiem, że czeka mnie także swoisty zastój, na którym polega wiele chudnących, ale ja i tak nie mam już odwrotu... Przecież założyłem bloga, na Facebook'u o wszystkim trąbie, więc nie mogę na pierdołę wyjść :).

Do jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz