Cześć!
Na początku przepraszam, że nie było wczoraj notki, ale wiecie...
Wielkanoc, rodzinka, wyżerka (nawet dla mnie, ale zdrowa!) potem jakaś mała imprezka (no, tutaj trochę gorzej), ale koniec pitu-pitu, konkretnie.
Piwo mnie nie uwiodło, bardziej jakieś drinki i białe wino (białe wino akurat mogę w miarę pić, więc nie jest źle). Trochę mnie sumienie gryzie, ale co tam... przecież nie można w "celibacie" wiecznie żyć.
I tak jestem z siebie dumny, bo przy takiej mnogości dań jaka była dostępna zjadłem to, co zdrowe i się najadłem. Na końcu tańczyłem trochę potańczyłem.**
Zapomniałem zrobić zdjęcia śniadania, ale nie wyróżniało się, więc tragedii czy dramatu nie ma.
Wielkanocny jadłospis:
Śniadanie:
jak pisałem fota nie ma, ale to była kromka chleba z ziarnami, polędwicą, ogórkiem i joguty naturalny.
Obiad:
surówka z marchwi, warzywa gotowane, pierś (tak, tak, bez tłuszczu). Szczególnie smakowały mi te warzywa.
Kolacja:
Tak mi zasmakowały te warzywa, że zjadłem je również na kolacje. Do tego kawałek suchego chleba (nie dla konia!) bez masła i plaster pomidora. Fota nie robiłem, bo kolacja jest jakby wyżej. Te same warzywka.
Były także wspaniałe ciasta... Jedno takie jakieś toffi (czy tam krówka, whatever) i baranek piaskowy.
Nie tknąłem żadnego ciasta, ale nie powiem, ochota była wielka :).
Silna wolna jest ćwiczona.
Dzisiejsza notka będzie normalnie po 20:00. Dzisiaj na drodze wyjątku wstawiam "wczorajszy dzień" dzisiaj.
A tak przy okazji; jak macie ochotę na kawałek dobrej (moim zdaniem), starszej, polskiej muzyki to polecam to (strasznie mi wpadło w ucho):
Sztywny Pal Azji - Turururum
Zauważyłem, że muzyka jest bardzo ważna dla mnie przy diecie.
Sprawia, że jakoś mi łatwiej.
Pozdrowienia dla czytających.
** według innych, ja tego nie pamiętam... ale chyba nie powinienem tego pisać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz